Polski
Gamereactor
zapowiedzi
Xenoblade Chronicles: Definitive Edition

Xenoblade Chronicles: Definitive Edition - zapowiedź

Czy powrót do świata tytanów, mechonów i blade'ów będzie udany? Jeszcze jak!

HQ
Xenoblade Chronicles: Definitive Edition

Definitywna edycja japońskiego erpega Xenoblade Chronicles trafi na hybrydowego „Pstryczka" już dwudziestego dziewiątego maja. My recenzenci mamy jednak to szczęście, że możemy ogrywać tytuł od kilku tygodni. Choć embargo na recenzje spadnie dopiero na dwa dni przed premierą, już teraz możemy podzielić się z czytelnikami naszymi pierwszymi wrażeniami.

Jak się rysują te wrażenia? Jak wspominałam w swoim ostatnim felietonie, Xenoblade Chronicles: Definitive Edition jest tak doskonałym remasterem, że trudno się dziwić, iż niektórzy mylnie nazywają go remakiem. Jeśli graliście w oryginał na Nintendo Wii, to tu w zasadzie otrzymujecie tę samą grę (dlatego nie będę się w tym tekście zagłębiać w mechaniki rozgrywki, nie mogę też jeszcze nic pisać o rozszerzeniu Future Connected), tyle że znacznie, znacznie piękniejszą. Bardziej niż wymienione modele i podrasowana grafika, teraz bardziej spójna z kontynuacją (również dostępną na Switchu), zachwyca całkowicie przeprojektowane menu. Wszystko jest czyste, przejrzyste, stylowe i naprawdę łatwo się w tym połapać. I choć mogłoby się to wydawać oczywiste, bo Wielkie N ogólnie przy swojej hybrydowej konsolce w końcu zaczęło zatrudniać porządnych designerów, to biorąc jednak pod uwagę niektóre bolączki z Animal Crossing: New Horizons (jak zarządzanie przedmiotami w ekwipunku, co chyba lepiej niż ja wyjaśni niezawodny Design Doc) takie oczywiste wcale nie jest.

Xenoblade Chronicles: Definitive Edition
To jest reklama:
Xenoblade Chronicles: Definitive Edition

To bez cienia wątpliwości najbardziej przystępna wersja tej gry dostępna na rynku i właśnie teraz jest najlepszy moment, by ją sprawdzić: jeśli się nie grało nigdy wcześniej, to po to, by odkryć tę wielką przygodę; jeżeli grało, to po to, by przeżyć ją jeszcze raz we wspanialszym wydaniu; a jeśli grało się tylko w „dwójkę", to po to, by zobaczyć, jak wspaniała (i ściśle z nią połączona) jest jej poprzedniczka. Całość udowadnia też, że oryginał nie postarzał się niemal wcale: poza brzydkimi menusami, które już w dniu premiery były po prostu źle zaprojektowane, wystarczyło jedynie upiększyć grafikę, by gra nie tylko była jak na dzisiejsze standardy dobra, ale też nadal zachwycała kunsztem fabularnym. A i tak moim zdaniem te nowsze modele wzięły się stąd, że Monolith chciał dopasować pierwsze Xenoblade Chronicles do sequela, by nadać serii konkretny kierunek artystyczny (pierwowzór bardziej przypominał styl Final Fantasy XII czy The Last Remnant).

Wystarczy wyjść poza pierwszą lokację, by zadziałała fabularna magia. Choć to może chwilę zająć, jeśli, tak jak ja, lubicie czyścić wszystkie misje poboczne, które są, no, niespecjalnie ciekawe. Xeno nie ma jakoś szczęścia do side questów, ale za to nadrabia scenariuszem w skali makro. To po prostu dobra japońszczyzna, narracyjnie, reżysersko. A że przy okazji wygląda cudownie i ten świat tytanów, mechonów i blade'ów powoduje ciepło w serduszku - to zaledwie bonus.

Xenoblade Chronicles: Definitive Edition
To jest reklama:
Xenoblade Chronicles: Definitive Edition

Xenoblade Chronicles oferuje odbiorcy zupełnie inny rodzaj wolności niż inne gry Nintendo. To jedna z tych gier, w których wielki, otwarty świat absolutnie zdumiewa właśnie dlatego, że jest wielki i otwarty. Żaden inny tytuł nie daje takiej satysfakcji z eksploracji map, ale też w żadnym bohaterowie nie żyją na kamiennych gigantach z własnymi ekosystemami. Wszystko to, w połączeniu ze specyficzną oprawą audiowizualną, która staje się już w pewien sposób charakterystyczna dla serii Xenoblade, sprawia, że drugiej takiej gry po prostu nie ma. Cieszy też, że marka Tetsuyi Takahashiego jest wciąż przyjemnie świeża nie tylko po dziesięciu, ale w zasadzie ponad dwudziestu latach. Ten wątek pozwolę sobie jednak kontynuować w przyszłotygodniowej recenzji.

P.S. Japoński dubbing <3

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości