Thank Goodness You're Here to jedno z najbardziej kompletnych, dobrze skonstruowanych doświadczeń wizualnych, jakie miałem zaszczyt oglądać od wielu lat, ale niestety jest to również doskonały przykład tego, jak skomplikowane jest projektowanie i konstruowanie gier, ponieważ oprócz wszystkiego innego, co składa się na satysfakcjonujące wrażenia z gry, musi istnieć niezapomniana, wciągająca interaktywność.
Nie popełnij błędu; ta kreskówkowa i niemal oniryczna wizualizacja małej, ciasnej wioski górniczej w Anglii, która wygląda jak w stylu Monty Pythona, jest jednym z najbardziej pomysłowych i unikalnych miejsc gry, jakie pamiętam. Wizualne bogactwo tej ręcznie rysowanej scenerii nigdy nie przestaje robić wrażenia przez cztery do sześciu godzin rozgrywki, a wszędzie, gdzie spojrzysz, zawsze są przystanki wypełnione drobnymi szczegółami. Barnsworth to nazwa miasta, a ty jesteś dziwacznym małym człowieczkiem, który przybył wcześnie na spotkanie z burmistrzem miasta. Zachęcamy Cię do zwiedzania miasta podczas oczekiwania i stania się swego rodzaju złotą rączką, pomagając lokalnemu sklepowi z frytkami rozpocząć całodzienną produkcję ryb i frytek oraz pomagając miejskiemu warzywniakowi uświadomić sobie, że posiadanie komicznie dużej głowy nie jest wcale takie złe. Takie jest założenie i nie ma tu zbyt wiele prawdziwej historii. Thank Goodness You're Here konstruuje swoją karykaturę wokół scenerii, a nie bezpośredniej narracji, a to jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.
Dobra, czas na strukturę. Barnsworth jest podzielone na odrębne sekcje i podczas gdy niektóre odwiedza się tylko raz w trakcie rozwiązywania wyżej wymienionych humorystycznych zadań dla zwariowanych mieszkańców miasta, są trzy lub cztery, do których wraca się w kółko. Patrzysz na grę z różnych perspektyw, głównie izometrycznych, ale czasami z boku i tylko z dwiema mechanikami; skok i kopnięcie, wchodzisz w interakcję z otoczeniem nieco połowicznie.
Niemożliwie prosta formuła rozgrywki i skonstruowana przez nią pętla są niezwykle satysfakcjonujące, ale Thank Goodness You're Here nie jest szczególnie przyjemna do bezpośredniej gry i naprawdę brakuje jej mechanicznej i strukturalnej wszechstronności, aby dorównać wizualnej i dźwiękowej pomysłowości stworzonej przez twórcę Coal Supper. Ich poprzednia gra, The Good Time Garden, również miała ograniczony zakres mechanik, ale przynajmniej możesz coś podnieść. Tutaj wszystkie kluczowe punkty gry są aktywowane przez skakanie lub kopanie, a nie w ten fajny sposób Mario.
Nie pomaga również to, że cała mozaika tożsamości, w której zadania, które dają ci mieszkańcy miasta, jest tylko luźno powiązana i nie wydaje się, aby istniał jakikolwiek logiczny postęp w kierunku rzeczywistego rozwiązania. Dowiadujesz się, że narzędzie mechanika zostało skradzione przez mieszczucha, ale sposób, w jaki znajdujesz przedmiot, wydaje się niezasłużony, losowy i nieangażujący. Zawsze natykasz się na rozwiązanie, tak jakby każdy przystanek po drodze był z góry zaplanowany, ale podczas gdy niektóre gry mogą łatwo przedstawić się jako zorganizowana przejażdżka kolejką górską, po prostu nie zazębia się z nieco otwartą strukturą, nie mówiąc już o rowerowym sposobie, w jaki poruszasz się po Barnsworth.
Z kluczowych zarzutów musimy niestety wspomnieć również o naszym bohaterze. W Barnsworth jest tak wiele barwnych postaci, że wystarczyłaby połowa, a wszystkie emanują osobowością, pomysłowością i kreatywnością. Z wyjątkiem jednego. I to jesteś ty. Tutaj grasz jako dziwaczny mały człowieczek i chociaż chodzi o to, że nie mówisz, nie gestykulujesz ani nie reagujesz na wszystkie szalone rzeczy, które dzieją się wokół ciebie, jest to trochę błędne. Tak, w wielu komediach slapstickowych masz nieco logiczną, wyważoną osobę w pokoju, która działa jako kotwica i punkt odniesienia dla całej głupoty, która się dzieje, ale tutaj jest to stracona szansa, do której się nie przyznajesz... cóż, po prostu coś.
Mimo że interakcja jest tak ograniczona, że naprawdę wyczerpuje część potencjału rozrywkowego, Thank Goodness You're Here jest naprawdę wyjątkowym doświadczeniem. Trudno jest umieścić estetyczny układ odniesienia programisty Coal Supper, ale jest trochę starego Mad Magazine, jest Cartoon Network z lat 00., jest Monty Python, jest nowoczesny Adult Swim. To wizualny róg obfitości, który nie ma sobie równych, a od pierwszej do ostatniej minuty gra znajduje sposoby, aby Cię zaskoczyć i zaimponować. Dodajmy do tego świetną ścieżkę dźwiękową, a w połączeniu z naprawdę fantastycznym humorem otrzymujemy to... Więc, tak śmiesznie.
Ścieżka dźwiękowa, grafika, pomysłowość, aktorstwo głosowe i oprawa gry są na najwyższym poziomie. Oznacza to również, że już teraz mogę Wam polecić grę, ale z dość poważnym zastrzeżeniem. Gdyby Coal Supper skończyło z modelem rozgrywki, który byłby równie interesujący pod względem mechanicznym, jak wręcz wspaniały do oglądania, doświadczania i słuchania, to byłaby to jedna z najlepszych gier tego roku. Ale tak nie jest. Nie oznacza to jednak, że ta wyjątkowa przejażdżka kolejką górską nie jest warta ceny wstępu.