Perypetii przy okazji powstawania i wydania Shenmue 3, kontynuacji kultowej gry, której pierwsza część ukazała się w 1999 roku na Dreamcascie (czy ktoś dziś jeszcze pamięta o konsoli Segi?), było sporo. Najpierw wieloletnie milczenie ojca serii, Yu Suzukiego, później ogłoszenie "trójki" na konferencji Sony podczas E3 w 2015 roku i rozpoczęcie zbiórki na Kickstarterze. Nie zapominajmy też o problemach po przejściu gry na Epic Games Store, choć początkowo zakładano, że wersja PC ukaże się na Steamie. Wiadomo, wiatr się zmienił, Koch Media (wydawca gry) wspólnie z Ubisoftem zaczęli otwarcie wspierać nową platformę Tima Sweeneya.
Gra jednak powstała i po wielokrotnym przekładaniu premiery pojawi się już 19 listopada tego roku. Dokładnie wczoraj, w niedawno otwartej siedzibie Koch Media Polska, miałem okazję sprawdzić demo Shenmue 3 prezentowane między innymi na tegorocznym Gamescomie.
Pierwsza i druga część serii z racji wieku ominęła mnie całkowcie, dlatego do "trójki" podszedłem z otwartą głową. I pierwsze, co mnie zaskoczyło, to spokój połączony z sielankową atmosferą chińskiej prowincji. Jeśli w takiej atmosferze były utrzymane poprzednie dwie odsłony, to nie dziwię się, że te dwadzieścia lat temu wywarły tak duże wrażenie na graczach konsolowych, którzy dotychczas byli przyzwyczajeni do akcji. W Shenmue 3 wszystko dzieje się swoim tempem, a gracz i bohater, którym steruje, są tylko gośćmi w wiosce Bailu (w dalszej części gry jest też druga osada, Choubu). Pod tym względem założenia serii pozostają niezmienione - dalej musimy nauczyć się cyklu dnia mieszkańców czy dbać o przeżycie protagonisty, Ryo Hazukiego. Z jednej strony to ukłon w stronę fanów serii, z drugiej jednak, czy potrzebujemy, by w 2019 roku trzeci raz próbował sprzedać nam grę z takimi samymi mechanikami w odświeżonej oprawie graficznej?
Nie, nie jestem super sentymentalnym gościem i wracanie do tego, co było kiedyś, niespecjalnie mnie kręci. Wiem jednak, że w tej kwestii jestem raczej osamotniony, bo gracze uwielbiają wszelkiego rodzaju remake'i, remastery, odświeżone wydania na nowe konsole czy zagrywanie się w duchowych spadkobierców tytułów z dzieciństwa. Zabrzmiało jakbym zbliżał się do końca, choć to dopiero początek. Skoro wspomniałem już o kwestiach technicznych i grafice, Shenmue 3 na pewno nie jest grą realistyczną pod tym względem i stawia na swój własny, lekko karykaturalny (niektórzy powiedzieliby pewnie komiksowy) styl. Podobał mi się i nie czuć było tych lat, które upłynęły od pierwszych zapowiedzi. Zresztą, pierwsze Shenmue nigdy nie było ładną grą, ale to akurat najmniej istotny aspekt całości.
Dotyczy to również mimiki i sztywnych dialogów - oczywiście, odbiegają od dzisiejszych standardów, ale to właśnie taka gra. Podobnie jak Elex - przy całym swoim drewnie - był wszystkim najlepszym z serii Gothic i Risen, tak Shenmue 3 może być swoistą "grą ostateczną" tego twórcy. Nie poszerzy raczej niczyich horyzontów (no, chyba że ktoś przez ostatnie piętnaście lat grał tylko w FIF-ę), ale będzie czymś w rodzaju przyjemnego powrotu. Znów, może się to podobać, może się nie podobać. Po ograniu demka miałem mieszane uczucia i z jednej strony, na mnie, jako współczesnym graczu, Shenmue 3 nie zrobiło aż takiego wrażenia, ale z drugiej oczami wyobraźni widziałem osoby, dla których będzie to upragniona gra, na którą tak długo czekali.
Sprawdzany przeze mnie fragment skupiał się na pokazaniu założeń gry, czyli głównie zwiedzaniu osady i rozmawianiu z kolejnymi mieszkańcami wioski. Choć ci nie byli za specjalnie chętni do pogadanek - każdy miał jakieś swoje zajęcia albo po prostu nie ufał obcym i dopóki nie zaczęła towarzyszyć nam Shenhua, koleżanka Ryo i przy okazji rdzenna mieszkanka osady, to większość osób udawała, że nas nie widzi. Ma to na pewno swój urok, ale podobnie jak w Kingdom Come: Deliverance, które całymi garściami czerpie z serii Yu Suzukiego, jest to zwyczajnie toporne i w demie służyło jako wypełniacz. Możliwe, że w pełnej wersji gry ten aspekt będzie miał realny wpływ na rozgrywkę, jednak nie mogę w tej chwili tego jednoznacznie potwierdzić.
Coś, co muszę pochwalić, to atmosfera chińskiej prowincji z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wszystko miało swój nastrój, absolutnie nigdzie nikomu się nie spieszyło - dawno nie czułem czegoś takiego. Naprawdę miało to swój urok i przemierzanie kolejnych uliczek Bailu było po prostu przyjemne. Podobnie zresztą jak kilka prostych minigierek - mała rzecz, ale kilka minut przy maszynie z kulami-niespodziankami przypomniało mi, jak to jeszcze młodym będąc traciłem drobniaki (cały mój ówczesny budżet) na piłeczki kauczukowe czy miniaturowe figurki.
Udało mi się nawet stoczyć jedną walkę, choć jeśli mam być szczery, liczyłem na więcej w akcji w tym godzinnym fragmencie. Potyczka nie była zbyt trudna i, podobnie jak ma to miejsce w bijatykach, najefektywniejsze było losowe naciskanie przycisków.
Na początku poczułem się trochę przytłoczony ilością dostępnych opcji w kolejnych "menusach", ale sam interfejs został zaprojektowany poprawnie i odnalezienie się w nim nie powinno zająć dużo czasu. Co istotne, nie miałem okazji sprawdzić, jak prezentuje się system rozwoju postaci i czy ma jakieś realne znaczenie na grę. Oprócz tego warto też wspomnieć o systemie wytwarzania przedmiotów, który jest intuicyjny i w dalszej części gry może odegrać kluczową rolę, zwłaszcza jeśli pojawi się więcej starć.
Z powrotami tego typu legendarnych niegdyś serii zawsze wiąże się duże ryzyko i możliwe, że wielu graczy zwyczajnie się od nich odbije. Czy będzie tak z Shenmue 3? Nie wydaje mi się, gra jest dokładnie tym, co zapowiadali twórcy i na pewno zadowoli fanów, którzy przez osiemnaście lat od wydania "dwójki" cierpliwie czekali na premierę części trzeciej. Ta, jak pisałem na początku, naprawdę powstała i swoją premierę będzie miała 19 listopada tego roku na komputerach osobistych (Epic Games Store) i PlayStation 4.