Polski
Gamereactor
recenzje
Sekiro: Shadows Die Twice

Sekiro: Shadows Die Twice

Duchowy spadkobierca Tenchu.

HQ
Sekiro: Shadows Die Twice
Przygotujcie się na niesamowitą przygodę.

Księżycowa poświata bez ustanku walczyła z blaskiem ognia, który trawił pobliskie zabudowania. Trzask palącego się drewna przecinały jedynie głośne rozmowy napastników patrolujących wąskie uliczki japońskiej wioski. Liczne ofiary bezwzględnego ataku leżały nieruchomo w kałużach krwi. Grupa wojowników uzbrojonych w miecze, włócznie i łuki kręciła się wokół jednego z większych budynków, których jeszcze nie strawił ogień. Żaden z nich nie spostrzegł tego, jak w pobliskich zaroślach nadeszła śmierć. Shinobi bezszelestnie podkradł się za plecy najbliższego łucznika i zaciskając dłoń na jego ustach przeszył go kataną. Ciało opadło bezwładnie na ziemię, a zabójca znalazł się pomiędzy dwoma kolejnymi ofiarami. Szybkie cięcie wytrąciło ich z równowagi. Nie zdążyli jeszcze zawołać o pomoc, gdy śmiercionośne ostrze pozbawiło ich życia. Wtem jednak Shinobi instynktownie ukrył się za drzewem. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał, tkwiła teraz strzała. Dało się również usłyszeć wołanie o pomoc. Wiedział, że liczą się teraz najbliższe sekundy. Wziąwszy niewielki rozbieg, odbił się od najbliższego drzewa i używając linki z hakiem dostał się w mgnieniu oka na dach. Wrogowie zbiegli się i zaczęli go szukać. Ten, który wezwał posiłki, zatoczył się tylko na nogach, trzymając się kurczowo za szyję, z której tryskała krew. Shuriken wbił się w nią głęboko, pozbawiając nieszczęśnika szans na przeżycie. Shinobi prędko dostał się do wnętrza budynku i w ciemnościach zaczaił na jednego z oponentów, który był na tyle odważny, by oddalić się nieco od reszty swoich towarzyszy. Katana przeszyła go na wylot. Zdążył jednak wrzasnąć, co zwróciło uwagę reszty. Zbiegli się prędko do środka, ale ich oprawca był już przygotowany. Ogień buchnął z jego protezy ręki, a oszołomieni mężczyźni wpadli w panikę i zanim zdążyli uciec z budynku, śmierć spotkała ich jednego po drugim...

Tak można opisać jedną z wielu sytuacji, na jakie trafiłem grając w najnowsze dzieło od From Software, które śmiało można nazwać czymś będącym połączeniem Tenchu oraz Bloodborne i Dark Souls. Jeżeli nie kojarzycie tego pierwszego, to niech Wam starczy moje słowo, że jest to jedna z najlepszych gier w tematyce ninja, jakie kiedykolwiek powstały. Tego drugiego raczej przedstawiać nie trzeba. Krótki teaser swego czasu rozpalił do granic możliwości oczekiwania fanów gier From Software na całym świecie. Wszyscy zachodzili w głowę, co też pokażą mistrzowie ich ulubionego gatunku, do którego na dobre przyległo już określenie „soulsborne". Niektórzy mocno liczyli na Bloodborne 2. Inni wietrzyli powrót Tenchu. Jeszcze inni pragnęli czegoś zupełnie nowego. Dziś można śmiało powiedzieć, że dostaliśmy coś, co powinno zadowolić większość miłośników wymagającej zabawy.

Sekiro: Shadows Die Twice
Noc jest naszym sprzymierzeńcem.
To jest reklama:
Sekiro: Shadows Die Twice
Sengoku to krwawy okres w japońskiej historii.

Historia przedstawiona w Sekiro: Shadows Die Twice to opowieść o pewnym chłopcu, znalezionym na polu bitwy przez wojownika Shinobi, który postanowił go przygarnąć i wyszkolić. Akcja zaczyna się w momencie, kiedy ów chłopiec jest już dojrzałym mężczyzną zaprawionym w bojach. Jego zadaniem jest opieka nad młodym lordem Kuro. Niestety, dzieciak ma pecha, gdyż posiada coś, co jest obiektem pożądania wielu wpływowych i potężnych ludzi - dar nieśmiertelności. Dramatyczny splot wydarzeń doprowadza do tego, że nasz bohater trafia do niewoli, a następnie ponosi klęskę podczas próby wyzwolenia porwanego chłopca. Na domiar złego traci nie tylko przytomność, ale i rękę. Po przebudzeniu dowiaduje się, że trafił pod opiekę tajemniczego jegomościa zwanego Sculptor. Mężczyzna pozwolił sobie na to, by przygotować dla pozbawionego ręki wojownika coś w rodzaju protezy. Rzecz jasna, nie jest to całkiem zwyczajna proteza. Za pomocą narzędzi jej twórca potrafi dodawać kolejne gadżety, które znacznie powiększą arsenał naszego protagonisty.

Choć naszą główną bronią przez cały czas pozostaje katana Kusabimaru, to trzeba wiedzieć, że kolejne modyfikacje protezy sprawiają, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Nierzadko zresztą wręcz trzeba eksperymentować. Konia z rzędem temu, kto bez użycia modyfikacji z toporem poradzi sobie z przeciwnikami dzierżącymi ogromne, drewniane tarcze. Dać się pewnie i da, tylko po co się męczyć, skoro dysponujemy narzędziem idealnym do tego celu? Oprócz topora napotkamy również takie cuda jak miotacz ognia, wyrzutnię shurikenów czy parasol zdolny posłużyć nam za mobilną osłonę. Gadżetów jest całkiem sporo i wielką przyjemność sprawia odkrywanie kolejnych. Ale to nie wszystko. Możemy je bowiem ulepszać dzięki pozyskiwanym materiałom. Nie jest to tania zabawa, ale zdecydowanie warto. Sculptor chętnie nam w tym pomoże, jeżeli tylko dostarczymy mu to, co trzeba.

Sekiro: Shadows Die Twice
Chwila wytchnienia w bezpiecznym miejscu.
To jest reklama:
Sekiro: Shadows Die Twice
Ekwipunek jest przejrzysty i zachęca, by stale eksperymentować z tym, co już posiadamy oraz co potrafimy.

Jeżeli myślicie, że to wszystko, czym dysponuje nasz wojownik ninja, to jesteście w błędzie. Zapomnijcie o klasycznym podbijaniu statystyk protagonisty. Tutaj za pomocą punktów doświadczenia odblokowujemy różnorakie skille. Dzielą się one na aktywne oraz pasywne. Te pierwsze zwykle są jakąś formą specjalnych ataków. Drugie podbijają nasze zdolności, takie jak umiejętność zachowania ciszy podczas skradania się czy też efektywniejsze korzystanie z mikstury leczącej. Skille są uporządkowane w kilku drzewkach. Każde z nich przypisane jest do innej kategorii. Ot, na przykład takie, które powiązane są ściśle z korzystaniem z naszej protezy. Doświadczenie zbieramy z pokonanych wrogów, ale zdobyte punkty wykorzystać możemy dopiero za pośrednictwem idoli, które stanowią punkty kontrolne. Pozwalają nam nie tylko na rozwój naszej postaci, ale i na odpoczynek. Ten, podobnie jak w grach „soulsborne", sprawia, że pokonani przez nas wrogowie odradzają się. Na szczęście nie dotyczy to już pokonanych przez nas bossów.

Bossowie zasługują na osobny akapit. Z grubsza można ich podzielić na tych głównych dla danej lokacji oraz na mini-bossów, którzy nierzadko są całkowicie opcjonalni. Wszyscy stanowią wysokie wyzwanie i nierzadko trzeba się mocno napocić, żeby wyjść ze spotkania z nimi zwycięsko. O ile mini-bossów często mamy okazję zajść po cichu i odebrać im jeden orb życia (najczęściej posiadają ich dwa) atakiem z ukrycia, o tyle główni szefowie są na nas przygotowani i musimy ich pokonać w walce bezpośredniej. Oba podejścia są wspaniale wykonane, ale na wyróżnienie zasługują rzecz jasna ci główni bossowie. Walki z nimi bardzo często przybierają charakter wręcz osobisty, niezwykle emocjonalny. Najczęściej są to ludzcy przeciwnicy, którzy kierują się swoimi pobudkami, a po pokonaniu otrzymujemy skrawki informacji na temat ich przeszłości, które często w świetny sposób korelują z ich stylem walki. Owe informacje zresztą otrzymujemy w namacalnej formie przedmiotów, które wykorzystujemy potem przy idolach do tego, by zwiększyć siłę naszego ataku. Prosty, ale jednocześnie rajcowny sposób na to, by ukazać wzrost siły naszego bohatera. Z mini-bossów takich przedmiotów nie otrzymujemy, ale za to dostajemy fragmenty naszyjników, które zwiększają naszą witalność. Bossowie są bardzo zróżnicowani i obok ludzi nierzadko trafimy również na bestie, a także na istoty rodem z japońskiej mitologii. Nie ma mowy o nudzie i powtarzalności. Każda walka jest inna i wymaga kompletnie świeżego podejścia do sprawy. Warto eksperymentować i nie ma co zrażać się kolejnymi porażkami. Cierpliwość i determinacja to klucz do sukcesu.

Sekiro: Shadows Die Twice
Chwila, której nasz bohater nigdy nie zapomni.
Sekiro: Shadows Die Twice
Sekiro to zdecydowanie pozycja dla dojrzałych graczy.

Oprócz skilli, naszyjników zwiększających życie oraz pamiątek po bossach, które zapewniają wzrost siły ataku, mamy również do czynienia ze zbieraniem pewnych nasion. Dzięki nim Emma, lekarka, potrafi przyrządzić dla naszego bohatera kolejne mikstury lecznicze. Im więcej ich posiadamy, tym większa szansa na przeżycie. Na szczęście mikstury po zużyciu nie znikają, a po skorzystaniu z opcji wypoczynku samoczynnie się zregenerują w naszym ekwipunku. Ponadto dostajemy do rąk całą masę innych przedmiotów, które ściągają negatywne statusy, takie jak trucizna, bądź zwiększają czasowo naszą siłę ataku lub odporność. Nie brakuje również takich bajerów jak kawałki ceramiki, które potrafią narobić hałasu i odciągnąć tym samym uwagę patrolujących strażników. Oprócz tego zbieramy również walutę, która jest niezbędna do tego, by zrobić zakupy u spotykanych tu i ówdzie handlarzy. Zgromadzone pieniądze można odkładać w postaci woreczków, które są nimi wypełniane. To pozwala na ich bezpieczne przechowanie.

Dlaczego wspomniałem o przechowywaniu? Ano dlatego, że każdy zgon powoduje utratę nie tylko części doświadczenia, ale i zgromadzonych w pocie czoła pieniędzy. Koniecznie miejcie to na uwadze. Nie warto bawić się w chomika. Jeżeli już musicie odkładać, to najlepiej inwestować we wspomniane woreczki, a doświadczenie wydawajcie kiedy tylko macie okazję. Każda zdolność zwiększy Wasz potencjał bojowy. Tutaj nie ma bezużytecznych rzeczy. Wszystko ma swoje miejsce. Od Was tylko zależy, w jaki sposób wykorzystacie to, co sobie odblokujecie.

Sekiro: Shadows Die Twice
Trudno jest nie przystanąć od czasu do czasu i nie zachwycić się widokami.
Sekiro: Shadows Die Twice
Rekonesans z pozycji na dachu to idealny sposób na to, by przygotować się do ataku.

Level design stoi, jak to zwykle u From Software bywa, na bardzo wysokim poziomie. Japonia z okresu Sengoku to brutalny świat, który toczony jest nieustanną walką. Nie zabraknie jednak pięknych miejsc, takich jak pokryte śniegiem świątynie, bambusowe lasy czy majestatyczne fortece z widokiem na piękne góry. Lokacje są zbudowane tak, żeby nasz bohater mógł poruszać się zarówno w poziomie, jak i w pionie. Skradanie się nie jest być może jakoś specjalnie rozbudowane, ale niczego mu w przyjętej konwencji nie brakuje. Podobnie jak w klasycznym Tenchu, możemy kucać i w takiej pozycji poruszać się kiedy tego zechcemy. Przyklejając się do ścian mamy możliwość wyglądania zza rogu. Sekiro potrafi również pływać. Co więcej, z czasem zyskuje też zdolność do nurkowania, co otwiera kolejne ścieżki. Nieodzowna jest linka z hakiem, która sprawia, że dostajemy się w miejsca, do których często wrogowie nie mają dojścia. Bieganie po dachach, skoki, odbijanie się od ścian, sprint, wślizgi, uff... Jest tego naprawdę sporo. Jak przystało na prawdziwego Shinobi, możemy naprawdę wiele. Zwiedzając kolejne poziomy, miejcie oczy szeroko otwarte, gdyż ukrytych przejść i ścieżek nie brakuje. Sekrety tylko leżą i czekają na to, by położyć na nich ręce, a wszystko to procentuje w rozwoju naszej postaci.

To, co sprawia, że Sekiro: Shadows Die Twice wyróżnia się na tle ostatnich dokonań From Software, to narracja. Nasz bohater nie jest już niemową. To konkretna postać z własną historią. Człowiek, który posiada swój kodeks i przekonania. Wojownik Shinobi obarczony nie lada odpowiedzialnością. Przekleństwem nieśmiertelności. I to nie tylko w wymiarze czysto mechanicznym, albowiem każdy nasz zgon i skorzystanie z tejże zdolności do zmartwychwstania to coś, co znajduje swoje odzwierciedlenie w postępującej chorobie, na którą zapadają nieszczęśni mieszkańcy tego świata. To sprawia, że często odczuwamy kaca moralnego, podobnie jak nasz bohater. Zżywamy się z nim i z czasem coraz bardziej podzielamy wiarę w słuszność jego celu. Po drodze napotkamy wiele postaci, z którymi będziemy mogli porozmawiać. Często będziemy mieli do wyboru również kilka opcji dialogowych. Nie jest to co prawda nawet iluzoryczna swoboda, ale ten akcent to kolejna wisienka na torcie w kwestii ewolucji scenariuszowej gier From Software. Bo choć w dalszym ciągu znajdziemy przedmioty i miejsca, które opowiadają własne historie, to główny scenariusz cechują fantastyczne cutscenki i liczne dialogi, które wprowadzają nas w doskonały sposób w historię Sekiro.

Sekiro: Shadows Die Twice
Medytacja to nieodzowny element kultury japońskiej.
Sekiro: Shadows Die Twice
Piękno niektórych lokacji trudno jest uchwycić za pomocą screenshota.

Niezwykle istotnym elementem pojedynków jest całkowity brak paska wytrzymałości. Szaleć można zatem do woli. Teoretycznie. Żeby nie było zbyt kolorowo, dochodzi element tak zwanej postawy. Blokować możemy tylko do czasu - jeżeli zbytnio skupimy się na defensywie, to szybko zostanie ona przełamana, sprawiając, że będziemy na moment bezbronni. Na szczęście to samo tyczy się naszych wrogów. W związku z tym ofensywne podejście to absolutny mus.

Szalenie rozbudowany i satysfakcjonujący system walki to połączenie kolejnych mechanik, które poznajemy wraz z poczynionym progresem. Na własnej skórze przekonujemy się, że nasz bohater, podobnie jak i my, staje się coraz bardziej doświadczony i gotowy na to, by zmierzyć się z przeznaczeniem. Gra oferuje kilka różnych zakończeń, których nie sposób w tradycyjny sposób ogarnąć za jednym zamachem. W sukurs przychodzi tryb New Game Plus, który oferuje możliwość rozpoczęcia zabawy od nowa, ale z posiadanym już przez nas ekwipunkiem i zdolnościami. Możemy też podbić poziom trudności, jeżeli mamy taką chęć, co sprawi, że wzrasta regrywalność tego tytułu.

Wisienką na torcie pozostaje nastrojowa muzyka, która doskonale podkreśla wydarzenia mające miejsce w danej chwili na ekranie. Od spokojnych motywów w chwilach, gdy pogrążeni jesteśmy w eksploracji, aż po szaleńcze utwory będące nieodłączonym elementem każdej kolejnej walki, w której weźmiemy udział. Gra już na starcie zaoferowała mi dubbing w języku japońskim. Zaakceptowałem tę propozycję z namaszczeniem. Wam proponuję to samo. Nie wyobrażam sobie, żeby wybrać jakąkolwiek inną opcję w tym przypadku.

Sekiro: Shadows Die Twice
Spasiony mazgaj już za chwilę poczuje katanę w swoich trzewiach.
Sekiro: Shadows Die Twice
Sekiro przygotowuje się do kolejnej walki na śmierć i życie.

Podsumowując, chciałbym zwrócić uwagę na to, że Sekiro: Shadows Die Twice właściwie pozbawione jest minusów. Oczywiście, wiele zależy od tego, jak zapatrujecie się na taki rodzaj gier. Jeżeli jest to coś, co Was kręci, to wciągniecie się, podobnie jak ja, na dobre kilkadziesiąt godzin wypełnionych skradaniem się, eksploracją i fantastycznymi walkami z niezapomnianymi bossami. Błędów technicznych nie uświadczyłem. Gra na PlayStation 4 Pro zasuwa jak żyleta, co jest wielkim plusem, zważywszy na to, że właściwy timing prawie zawsze jest kwestią życia i śmierci. Ktoś mógłby powiedzieć, że graficznie Sekiro odstaje od najlepszych gier tej generacji. Może i coś w tym jest, ale ja natrzaskałem zrzutów ekranu co niemiara, bo artystycznie miejscówki po prostu mnie chwyciły za serce. Ta produkcja ma duszę. Może nie tak mroczną, jak jej poprzedniczki, ale na pewno taką, w którą warto wejrzeć, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteśmy na tyle dobrzy, by dobrnąć do napisów końcowych.

10 Gamereactor Polska
10 / 10
+
Rozbudowany system walki; udźwiękowienie najwyższej klasy; tematyka nieśmiertelności; możliwość wyboru skradania się lub otwartej walki; zróżnicowani bossowie zachodzący za skórę; technicznie bez zauważalnych wad.
-
Dla niektórych będzie po prostu za trudna i nie do przejścia.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości