Czekając na remake drugiego Residenta, niecierpliwi mogą zapoznać się z półgodzinnym demem produkcji. Jak sugeruje komunikat, nie jest to finalna wersja tytułu, ale już teraz jesteśmy pełni podziwu i nie możemy doczekać się pełnej wersji.
Słowo remake jest w tym miejscu kluczowe, aczkolwiek powiedzmy sobie jasno, że gra Ameryki na nowo nie odkrywa. Całość została przedstawiona z perspektywy trzeciej osoby, jak to miało miejsce po raz pierwszy w czwartej odsłonie, i również rozgrywka jest tu bardzo podobna. Wszystko oczywiście zostało piękne podrasowane, łącznie z obłędnie wyglądającymi, znanymi z oryginału lokacjami, które tym razem przemierzamy w pełnym 3D.
Demo prezentuje pierwsze minuty Leona po dotarciu na komisariat. Minuty, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przygodę udało nam się ograć dwukrotnie, z czego za pierwszym razem ze spokojem badaliśmy każdy kąt i sprawdzaliśmy mechaniki, za drugim zaś pobiegliśmy na żywioł i ukończyliśmy demo w około dwadzieścia trzy minuty. Prawdopodobnie bez problemu znając każdą drogę i rozstawienie zombie można tego dokonać znacznie szybciej.
To, co jednak zobaczyliśmy, daje nam wstępny obraz pełnej wersji. Wszystkie technikalia pozostawię sobie do recenzji gry, ale najważniejsze jest to, że pomimo zmian zachowany został pierwotny klimat i nastrój Resident Evil 2, a wiele wprowadzonych poprawek wręcz jeszcze bardziej potęguje immersję. Często można się wystraszyć, choć fani serii raczej nie powinni wyskoczyć z kapci. Wiele momentów śmierci pokazano bardziej... wymownie i brutalnie. Gra, siłą rzeczy, stała się też bardziej filmowa.
Produkcja nadal pozostała przygodówką z elementami akcji - nie odwrotnie, co bardzo cieszy. O ile jednak kombinowanie przy zagadkach popłaca, o tyle w niektórych momentach dochodzi do pewnych absurdów. Wyobraźcie sobie scenę, w której widząc leżącego zombie strzelacie mu w głowę, ot tak, dla pewności. Pewni siebie wchodzicie do pomieszczenia i nagle okazuje się, że „zabity" przez Was trup (jakkolwiek głupio to brzmi) wchodzi z impetem za Wami. Tylko dlatego, że taki w tym momencie miał być straszak. Rozumiem założenie, aczkolwiek jest to tylko krótka sekwencja, którą spokojnie można było darować, w zależności od zachowania gracza. Prawdopodobnie w pełnej wersji nie zostanie to w żaden sposób naprawione. Szkoda, bo akurat takie szczegóły potęgowałyby wrażenia.
Demo kończy się szybciej, niż się zaczyna, ale w tym przypadku to dobrze. Po ograniu czujemy wielki niedosyt, a krótki trailer jeszcze bardziej podsyca głód. Czujemy w kościach, że będzie dobrze, a premiera już za rogiem. Fani serii dostaną zasłużonego headshota, którego pragnęli od lat, natomiast gracze niezaznajomieni z pierwowzorem otrzymają grę, która spokojnie wpasowuje się wykonaniem w obecne standardy. W obu przypadkach bez dwóch zdań będzie to Resident, na którego wszyscy czekamy.