Taxi Chaos

Choć Dreamcast był ostatnim gwoździem do trumny, jeśli chodzi o pozycję Segi na rynku konsol, nie da się odmówić mu katalogu świetnych gier. Jedną z najpopularniejszych była Crazy Taxi, szalona zręcznościówka, w której ryzykowaliśmy życiem i zdrowiem, by dowieźć pasażerów do celu na czas. Ścigałka została zapamiętana równie dobrze jak Jet Set Radio i Shenmue, ale niestety szybko przeszła na emeryturę. Deweloper Team 6 postanowił jednak oddać jej hołd i stworzyć duchowego spadkobiercę marki - Taxi Chaos.

Rozgrywka jest niemal identyczna jak w oryginale. Wybieramy jednego z dwóch dostępnych taksówkarzy i ścigamy się po ulicach kolorowego miasta inspirowanego Nowym Jorkiem w poszukiwaniu gotówki. Za każdą przejażdżkę otrzymujemy ocenę gwiazdkową, która zależy zarówno od naszego czasu, jak i liczby punktów, które udało się nam zebrać po drodze. Punkty zdobywamy niebezpieczną jazdą, jednocześnie unikając jednak wypadków.

Jazda ma tutaj charakter arkadowy i jest jeszcze bardziej przystępna niż w pierwowzorze. Przycisk ZR (na Nintendo Switch) służy do przyspieszania, a naciskając B możemy wyrzucić taksówkę w powietrze, aby ominąć nadjeżdżające pojazdy i wszelkie inne przeszkody. Warto też docenić, że nie trzeba już przełączać się między cofaniem a przyspieszaniem jak drzewiej. Jeśli chcemy się cofnąć, wystarczy przytrzymać ZL.

Poza głównym trybem Arcade dostępne są również Freeroam i Pro Mode. Ten pierwszy pozwala swobodnie przemierzać ulice miasta i świetnie nadaje się do znajdywania skrótów i przedmiotów kolekcjonerskich, które łatwo przegapić w kampanii. Tryb Pro działa identycznie jak Arcade, ale nie ma strzałki prowadzącej do celu. Na pewno docenią go weterani, bo wydaje się niesamowicie trudny ze względu na duży rozmiar mapy.

Jeśli chodzi o dodatkową zawartość poza trybami, w trakcie gry możemy odblokować sześć różnych taksówek, wykonując określone zadania. Każdy samochód ma własny wygląd i statystyki dotyczące prędkości, przyspieszenia, hamowania, masy i doładowania. Istnieją również osiągnięcia w grze i znajdźki rozsiane po mieście. Odblokowywanie pojazdów bywa fajne, ale nigdy nie czułem zachęty do wykonywania innych aktywności, ponieważ te nie oferowały żadnej nagrody. Gdybym dostał za fatygę chociaż nową farbę, może te przedmioty kolekcjonerskie wydałyby się bardziej atrakcyjne.

Bawiłem się nieźle przez jakąś godzinę, ale niedługo potem straciłem zainteresowanie. Rozgrywka poza kilkoma poprawkami to kopiuj-wklej z Crazy Taxi i nie wprowadza nic nowego. Cena gry również jest zawyżona, biorąc pod uwagę, że za tyle samo pieniędzy możemy kupić Little Nightmares II albo Minecraft Dungeons.

Gra nie zachwyca więc zawartością, ale nadrabia stylem artystycznym, który naprawdę jest w stanie oddać atmosferę oryginału, a jednocześnie Nowy Jork tętni życiem. Ponieważ ścieżka dźwiękowa w Crazy Taxi była wypełniona przebojami The Offspring i Bad Religion, było oczywiste, że Taxi Chaos ze względu na niski budżet produkcji nie zaoferuje podobnych doznań, ale nadal - mimo bardzo niewielkich oczekiwań - rozczarowałem się. Soundtrack składa się z zapętlonych, monotonnych wypełniaczy, które w niczym nie przypominają punk rockowych klimatów pierwowzoru.

Nie ma wątpliwości, że Taxi Chaos jest wierny klasycznej zręcznościówce Segi, ale wydaje się być czystym naśladowcą, który w żaden sposób nie rozwija oryginalnego pomysłu. Filary rozgrywki są tu identyczne jak w Crazy Taxi, przez co szybko straciłem zainteresowanie grą. Oprawa graficzna jest jednak przyjemna, a granie w krótkich sesjach potrafi być zabawne, choć to nie wystarcza, by końcowy produkt ocenić jako satysfakcjonujący.