Polski
Gamereactor
recenzje
Sackboy: A Big Adventure

Sackboy: A Big Adventure

Szmacianki w natarciu.

HQ
Sackboy: A Big Adventure

Premiera nowej konsoli z rodziny PlayStation nie mogłaby się obyć bez obecności najbardziej znanej szmacianki świata - Sackboya. Tym razem jednak studio Sumo Digital postanowiło postawić na historię i skupić się na czystej zabawie, pomijając niemal całkowicie aspekty tworzenia światów na rzecz uczestniczenia w zwariowanej przygodzie i muszę przyznać, że - choć nie bez wad - przygoda ta zaiste jest czasami wielka.

Choć fabularnych podchodów co prawda próbowano już w poprzedniej, pełnoprawnej odsłonie (w zasadzie to każda część jakąś tam szczątkową historię posiadała), tak jeszcze nigdy żadna Little Big Planet tak bardzo nie była zapatrzona pod tym względem w konkurencję. Wielka Przygoda garściami bowiem czerpie pomysły z innych platformówek i zamyka je w ramy swojego wełnianego świata. Nie zawsze wychodzi to dobrze, często jest mocno naciągane - co z definicji pasuje do szmacianek - ale hej, w końcu to gra głównie do nieskrępowanej zabawy, w którą grać może cała rodzina.

Sackboy: A Big Adventure
To jest reklama:
Sackboy: A Big Adventure

Nie potrzeba tu zatem wybujałej historii, ot, kolejny raz wielkie zło próbuje przejąć świat i tylko my w ciałku niewielkiego Sackboya możemy powstrzymać katastrofę. Nic odkrywczego, ale nadal działa. Jednak muszę przyznać, a nieczęsto z mojej klawiatury pada takie stwierdzenie, że duża w tym zasługa rewelacyjnego polskiego dubbingu, który już od pierwszej sekundy potrafi wkręcić gracza niczym w kłębek wełny. Wszyscy aktorzy dali z siebie wszystko, a całość jest na poziomie kinowych animacji Pixara. Należy przy tym zaznaczyć, że nasza szmacianka jest oczywiście niema, co, jak zwykle, dodaje jej tylko uroku. Tak czy inaczej, rewelacyjnie wypada Scarlet, która wprowadza nas w kulisy i zawiłości świata. Aż chce się odwiedzać namiot Zom Zoma, nie tylko po to, by kupować nowe stroje i ozdobniki, ale w celu słuchania jego kolejnych suchych żartów. W porównaniu z wieloma poważnymi dziełami polski dubbing wypada w Wielkiej Przygodzie świetnie, ale może właśnie dlatego, że grze bliżej do animacji niż realistycznego filmu akcji?

Tak więc nasza „skarpeta" zostaje ponownie wrzucona w wir wydarzeń i aby zapewnić swojemu światu spokój, zmuszona jest pokonać kilka większych światów, które z kolei składają się na liczne pomniejsze poziomy, etapy dodatkowe, muzyczne oraz te ukryte. W zasadzie jest co robić i najważniejsze, że z każdym etapem jest tylko lepiej. Co prawda tytuł już na samym początku ujawnia graczowi wszelkie niuanse i pod względem rozgrywki nie jest w stanie już zaskoczyć, jednak projekty poszczególnych poziomów, rewelacyjne wręcz etapy muzyczne - patent znany chociażby z Raymanów - czy kolekcjonerski szał nie pozwalają przez długie godziny oderwać się od ekranu.

Sackboy: A Big Adventure
To jest reklama:
Sackboy: A Big Adventure

Jak poprzednio, by wymaksować poziom musimy zgromadzić odpowiednią liczbę „bąbelków", odnaleźć ukryte części kosmetyczne szmacianki, a także ukończyć dany etap bez utraty życia, co czasami nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Niektóre poziomy do zdobycia wszystkiego wymagają też obecności innych graczy, jednak tytuł spokojnie da się ukończyć w pojedynkę. Po uzyskaniu odpowiedniej liczby specjalnych kulek - które również poukrywane są na poziomach - możemy odblokować niedostępne wcześniej drogi i wyzwania. Poza etapami tradycyjnymi od czasu do czasu na planszy świata pojawiają się też czasowe wyzwania, a jeśli chcecie prawdziwej walki z samym sobą (lub innym graczem), możecie wybrać się na Próby Włóczkowych Rycerzy. Choć sam tytuł zdecydowanie przygotowany jest tak, by mógł w niego zagrać każdy, bez względu na wiek, tak w praktyce próba znalezienia i zdobycia wszystkiego może okazać się czasochłonna i bardzo wymagająca, nie martwcie się więc, że będzie zbyt łatwo.

Od pierwszej części przecieram oczy, widząc, jak pięknie wykonane są postacie, tekstury poszczególnych materiałów, czy w końcu jak dobrze w serii działa fizyka. To nieco jak z grafiką, gdy człowiek myśli już, że niczego nowego nie da się wymyślić, Sony przychodzi z kolejną grą ekskluzywną i zbija nas ponownie z tropu. Nie inaczej jest w przypadku Wielkiej Przygody. Na modelu Sackboya możemy dostrzec wszelkie zmechacenia czy odstające drobne nitki, a przebierając go w inny materiał bez czytania jesteśmy w stanie odgadnąć jego nazwę. Wszystkie dodatkowe stroje, włosy, ogony, skrzydła prezentują się wybornie. Wszystko to według zasady, by wyrazić samego siebie. Choć tak naprawdę prawdziwy wachlarz wyboru otrzymamy dopiero po przejściu gry, gdy już odblokujemy wszystko, tak w czasie rozgrywki jest i tak co przymierzać. Z pomocą przychodzi oczywiście również Zom Zom, który w swoim namiocie odpowiednią liczbę zdobytych dzwoneczków chętnie wymieni na nowe elementy kosmetyczne. Nie da się też ukryć, że prawdopodobnie już niebawem zalani będziemy nowymi kostiumami, łącznie tymi nawiązującymi do innych hitów PlayStation.

Sackboy: A Big Adventure
Sackboy: A Big Adventure

Wielka Przygoda to uczta nie tylko dla oczu, ale również dla uszu. Ponownie twórcy zdecydowali się dobrać niesamowity zestaw utworów granych głównie przez alternatywnych czy mniej znanych artystów. Znajdą się tu również rozpoznawalne kawałki, które polecam odkrywać samemu, bo, jak już pisałem, muzycznie gra jest prawdziwą ucztą i jednocześnie udźwiękowienie stanowi często integralną część poszczególnych plansz, co czyni je jeszcze bardziej atrakcyjnymi.

W czasie rozgrywki nie natrafiłem na większe błędy. Czasami jakaś tekstura weszła w drugą i działo się to głównie w momencie bardzo dziwnego połączenia poszczególnych części garderoby. Gra działa naprawdę dobrze i płynnie. Biorąc pod uwagę całą fizykę i realistyczne tekstury materiałów, nie ma najmniejszej wątpliwości, że mamy do czynienia z platformówką nowej generacji. Gra wykorzystuje również wszystkie walory nowego kontrolera PlayStation i, podobnie jak w przypadku Milesa Moralesa, nie wyobrażam sobie już grania w inny sposób. Ale tu również pojawia się moje największe zastrzeżenie do samej gry. Choć piękna i urocza, nie da się ukryć, że razem z Astro stanowi ona głównie pokaz możliwości nowego sprzętu. Choć bawi, z czasem może stać się monotonna, bo już na początku odkrywa przed graczem większość swoich asów chowanych w rękawie.

Sackboy: A Big Adventure
Sackboy: A Big Adventure

Tytuł z miejsca zachwyca, jednak odnoszę wrażenie, że twórcy mogli nieco bardziej dozować nam emocje, tak by starczyło ich na całą drogę. Niestety, po przejściu kilku etapów wiemy już w zasadzie wszystko o Wielkiej Przygodzie i choć nie jest to bynajmniej złe, bo do końca jest to czas miło spędzony, tak zwyczajnie brakuje tutaj „efektu wow". Mamy raczej do czynienia z wyścigiem na krótki dystans, a nie prawdziwym maratonem. Wyścigiem, który i tak kończymy na podium, jednak już nie jako zwycięzcy. Wielka Przygoda to po prostu dobra gra rodzinna i głównie tak należy ją postrzegać.

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Sackboy sam w sobie; pięknie wykonany i różnorodny świat; rewelacyjne etapy muzyczne; sporo do maksowania; polski dubbing.
-
Po kilku etapach w zasadzie wiemy już wszystko; samotna zabawa szybko się nudzi.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości