Dziesięć lat po debiucie na Xboksie 360 Alan Wake w końcu powraca. W żadnym wypadku nie była to gra doskonała, była za to czymś wyjątkowym: psychologicznym thrillerem mocno zainspirowanym twórczością Stephena Kinga, z unikalną atmosferą i narracją.
Alan powraca w AWE, drugim rozszerzeniu Control, które ma na celu połączyć światy obu gier w jedno uniwersum. Pod tym względem AWE spełnia swoje powołanie, odpowiadając na kilka pytań, jednocześnie wzbogacając fabułę, ale jako czysty dodatek nieco rozczarowuje.
Choć Alan Wake to w niektórych kręgach gra kultowa, prawdopodobnie wielu fanów Control nigdy w nią nie zagrało, zwłaszcza tych, którzy preferują konsole PlayStation. Dla nich AWE będzie mylącym i mało ekscytującym doświadczeniem, jako że Alan Wake jest tu motorem napędowym fabuły. Postać pojawia się w wielu przerywnikach filmowych, choć tak naprawdę nigdy nie wchodzi w bezpośrednią interakcję z Jesse. Jeśli zatem spodziewaliście się, że Alan będzie integralną częścią AWE, możecie się rozczarować.
Nowy czarny charakter jest jednak bezpośrednio powiązany ze światem Alana, a w trakcie rozgrywki zbierzemy wiele dokumentów odnoszących się do wydarzeń z poprzedniej gry Remedy - zdecydowanie zbyt wiele. Już podstawowa wersja Control przesadziła z liczbą dokumentów, a AWE posuwa się jeszcze dalej, szczególnie podczas pierwszych trzydziestu minut zabawy. Nie jest to oczywiście obowiązkowe, ale nie przeczytanie tych dokumentów oznacza pominięcie ważnego kontekstu scenariusza i postaci, lepiej ich zatem nie ignorować. Tempo gry byłoby jednak znacznie lepsze, gdyby tego rodzaju znajdki nie przytłaczały odbiorcy.
AWE nie oferuje graczowi nowych mocy, ale wprowadza mechanikę opartą na świetle i cieniu, podobną do tej z Alana Wake'a. Czasami trzeba będzie rozwiązać zagadkę, by móc przejść przez mroczny korytarz, a gdzieś indziej podnieść latarkę za pomocą telekinetycznych zdolności Jesse. To miły ukłon w stronę Alana, ale niewiele więcej, zwłaszcza że wszystko to znacznie lepiej sprawdzało się w oryginalnej grze.
W trwającym blisko dwie godziny rozszerzeniu brakuje również bardziej zapadających w pamięć momentów. Jest kilka interesujących sekwencji, szczególnie jeśli chodzi o starcia z bossami, ale żadna z nich nie umywa się ani do wydarzeń z Control, ani Alana Wake'a. Również misje poboczne, choć zapowiadały się obiecująco, wypadają bardzo blado.
AWE nie potwierdza wprost, że możemy oczekiwać Alana Wake'a 2, ale zdecydowanie to sugeruje, co stanowi najlepszą część rozszerzenia. Dodatek sprawdza się jako zapowiedź przyszłego uniwersum, ale jako czyste rozszerzenie nie spełnia oczekiwań. Jeśli przepadacie zarówno za Alanem, jak i za Control, bierzcie śmiało. Jeżeli jednak nigdy nie graliście w poprzednie dzieło Remedy, to możecie sobie AWE spokojnie darować.