Polski
Gamereactor
recenzje
Pikuniku

Pikuniku

Wesoły piknik na mniej wesołe dni.

HQ
Pikuniku

Będę szczery. Rynek gier niezależnych od dłuższego czasu zaczął mnie bardziej irytować, niż bawić, jako że z coraz większym trudem przychodziło mi wyłowić wartościowy tytuł z potopu tych miałkich i mało się wyróżniających... Na całe szczęście nawet kiepskiemu rybakowi potrafi od czasu do czasu nadziać się na wędkę złota rybka, która już po kwadransie skłania do zrewidowania osobistych uprzedzeń.

Piku i Niku na haczyku...

Pikuniku to jedna z tych pozycji, których nie należy skreślać po okładce, mimo iż na pierwszy rzut oka może kojarzyć się z prostą platformówką będącą wynikiem nieudanego romansu LocoRoco z Freaky Forms. Nic bardziej mylnego - ani to typowa platformówka z definicji, ani tym bardziej kolejna wpadka. Pikuniku to przygodówka 2D, koncentrująca się bardziej na eksploracji i interakcji z poszczególnymi postaciami, aniżeli zdolnościach manualnych z nieustannym duszeniem przycisków. No i oczywiście na pokrętnym poczuciu humoru, które czyni recenzowany tytuł jedynym w swoim rodzaju. Kuriozalne gagi i zabawne dialogi dają o sobie znać niemal od samego początku, stanowiąc tym samym fundament dla całej opowieści.

Pikuniku
To jest reklama:
PikunikuPikuniku

Ta natomiast rozpoczyna się w momencie, kiedy główny bohater, Piku - przesiadujący większość (o ile nie całość) swojego życia w jaskini - postanawia w końcu wyjść do świata za namową objawionego mu pociesznego duszka. Jak się szybko okazuje, wśród mieszkańców położonego nieopodal miasteczka nasz protagonista postrzegany jest pierwotnie jako przerażająca i krwiożercza bestia, przed którą każdy ucieka w popłochu. Piku, aparycją zwykłego czerwonego bąbla o sympatycznych oczach i długich nogach, w ogóle się w ten schemat nie wpisuje, dlatego po długich obradach tamtejszej gawiedzi zostaje wypuszczony na wolność, nieświadom jeszcze, jak wiele problemów i konspiracji (magnaci z niecnymi zamiarami i te sprawy) przyjdzie mu w nowym otoczeniu rozwiązać.

A trzeba Wam wiedzieć, że jest to otoczenie bardzo barwne i to nie tylko ze względu na wizualną paletę gry, ale także za sprawą indywiduów w nim żyjących. Składający się z jedenastu poziomów świat pełen jest postaci strudzonych niecodziennymi sytuacjami, co otwiera furtkę zarówno dla świetnego humoru sytuacyjnego, jak i różnorodności w segmencie side-questów. W jednej minucie pomagamy osiedlowemu DJ-owi w skomponowaniu brakującego beatu, by w następnej przemierzać świat demonicznego tostera. A to tylko czubek góry absurdów, jakie gra nam serwuje na każdym kroku (a raczej tupnięciu, bo sposób, w jaki bohater się porusza, jest już komiczny sam w sobie). W całym tym wariactwie jest jednak solidna logika, gdyż wykonując poszczególne zadania nie da się pozbyć wrażenia, iż wszystko jest ze sobą zmyślnie połączone. Raz zdobędziemy trofeum odblokowujące nam dostęp do kolejnej misji, innym razem zostaniemy nagrodzeni informacjami, które wspólnie składają się na rozwikłanie tajemnic nad wyraz skrytej krainy. Zaciera to pewne schematyczne granice narracyjne, a nawet motywuje do zejścia z głównej ścieżki fabularnej. Tym bardziej, że nie jest ona zbyt długa.

To jest reklama:
Pikuniku
Pikuniku

Pikuniku to zabawa bowiem na trzy-cztery godziny, gdzie wątek przewodni to jakaś połowa z ostatecznego wyniku. Nie mam w zwyczaju narzekać na długość gry, zwłaszcza jeśli przez cały jej przebieg dostarcza ona przyjemności w najczystszej postaci, ale... w tym przypadku czuje się wielki niedosyt. To rozrywka na jeden raz, do której po odkryciu i zdobyciu wszystkiego nie ma już potrzeby wracać. Luki w tym segmencie nie zapełnia również tryb kooperacyjny, gdzie wraz z kompanem, wcielającym się w drugiego bąbla - Niku, musimy wspólnie pokombinować w przedarciu się poprzez dziewięć zawiłych plansz. Jest to segment całkowicie oderwany od głównej fabuły, na dodatek możliwy do rozegrania wyłącznie lokalnie na wspólnej kanapie. Osoby wiążące nadzieje ze wspólną przygodą online będą recenzowanym tytułem srogo zawiedzione.

Miejscami zawodzi także sama fizyka rozgrywki. Jej przebieg składa się w większej mierze z biegania, skakania, huśtania, a także okazjonalnego wkopywania pojedynczych obiektów w określone miejsce. Piku i Niku, z racji tego, iż nie posiadają rąk, wszelkie czynności wykonują nogami - problem w tym, że bliżej im do Milika niż Ronaldo, przez co przykładowo ułożenie danego przedmiotu na dźwigni otwierającej bramę do dalszych sekcji potrafi zirytować. Szczęśliwie jest to zaledwie kropla dziegciu w przysłowiowej beczce miodu, a tego ostatniego niniejsza pozycja jest w stanie dostarczyć naprawdę dużo, umiejętnie łącząc niewymagające elementy platformowe z pomysłowymi łamigłówkami.

Pikuniku
Pikuniku

...rozweselą bez liku.

Pikuniku to niezwykle uroczy i przystępny indyk dla każdego. Niewymagająca rozgrywka, zabawne postacie i dialogi nawiązujące się między nimi wraz z kolorową oprawą czynią go jednym z wyjątkowych w swoim rodzaju. Niepozbawionym co prawda paru problemów i tylko na raz, aczkolwiek potrafiącym zapewnić sporo frajdy i przede wszystkim szerokiego uśmiechu. A ten, choćby na krótko, jest zawsze w cenie.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Przygodowy side-scroller z bardzo przystępną mechaniką, niecodziennymi postaciami i zabawnymi questami...
-
...który, jak typowa satyra, bawi prawdziwie tylko raz i zbyt krótko; brak sieciowego trybu kooperacyjnego.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości