Polski
Gamereactor
recenzje
One Piece: World Seeker

One Piece: World Seeker

Ka-ching!

HQ
One Piece: World Seeker

Swego czasu poza krótkimi „sezonówkami" na salonach królowały trzy tasiemcowe serie anime: Dragon Ball, Naruto i właśnie One Piece. Napiszę bez ogródek, z całej trójcy to właśnie przygody nietypowej zgrai piratów jakoś szczególnie nigdy nie zdołały mnie zainteresować i kupić. Nie tyle anime nie trafiało w mój gust, co obudziłem się do niego zwyczajnie za późno. Zanim nadrobiłem resztę ważniejszych dla mnie serii załodze Słomkowego Kapelusza stuknęło już dwadzieścia lat, a ich przygody rozciągnęły się na, bagatela, ponad osiemset odcinków.

Gra z otwartym światem na dwudziestolecie serii brzmi w założeniach niczym mokry sen fanów. Po kiepskim Jump Force lampka ostrzegawcza w głowie sugerowała jednak, by wstrzymać się przed hucznym entuzjazmem. Średnie wprowadzenie i nudny samouczek jeszcze bardziej pogłębiały moje obawy. Jednak, o dziwo, pomimo powtarzalnych zadań i spędzania większości czasu na bezsensownym, zdawać by się mogło, bieganiu, gra dawała mi całkiem sporo radości. W rezultacie nie mogę więc powiedzieć, że One Piece: World Seeker jest tytułem nieudanym.

One Piece: World Seeker
Stylistyka gry cieszy oczy.
To jest reklama:
One Piece: World Seeker
Wszystkie znane postacie z anime spotykamy w grze.

Przynajmniej nie w pełnym znaczeniu tego słowa. Gra może naprawdę się podobać, a sposób, w jaki przemierzamy więzienną wyspę, naprawdę przez pierwszych kilka godzin rajcuje. Rozciągliwość naszego człowieka-gumy rewelacyjnie sprawdza się podczas eksploracji i aż dziwne, że twórcy nie pokusili się o poszerzenie zakresu jego zdolności. Otwarty świat to nowe i większe możliwości, tak więc skaczemy, wystrzeliwujemy się na swoich długich łapkach w powietrze, a nawet przez ograniczony czas fruwamy machając szybko nogami. Wszystkie ruchy Luffy'ego są przy tym niesamowicie zabawne i same w sobie nakłaniają gracza do eksperymentów.

Tytuł czerpie zresztą garściami od zachodnich kolegów. Wyraźnie zauważalne są tu inspiracje takimi markami jak Arkham czy chociażby sagą asasynów, jednak o ile same pomysły są jak najbardziej trafione, o tyle boli, że nie potraktowano ich jeszcze bardziej dosadnie. Być może autorzy bali się przekroczyć cienką linię inspiracji, ale wiele zadań aż prosi się o dodatkowe rozwiązania. Przykładowo, jeśli tylko zechcemy, możemy zachodzić przeciwników od tyłu i eliminować ich po cichu, ba, Luffy nawet za pomocą swojej mantry potrafi dostrzec wrogów za ścianą niczym gacek. W teorii więc gra na taki styl zabawy jak najbardziej pozwala, jednak sama w sobie nie oferuje przy tym skradania się. Tak więc stoimy dumnie na dachu niczym w pierwszych przygodach skrytobójców, tyle tylko, że w odróżnieniu od nich mechanika nie jest kompletnie pod taki typ rozgrywki przygotowana. W ogólnym rozrachunku taktyka przydaje się jedynie na pojedynczych strażnikach patrolujących drogi, a tak przez całą grę lepiej wychodzi się na atakowaniu wrogów niczym rozpędzony byk.

One Piece: World Seeker
Po przydługawym wstępie mapka wygląda mniej więcej tak.
To jest reklama:
One Piece: World Seeker
Szybko ją czyścimy ze znajdek dzięki świetnemu modelowi poruszania się.

Przy czym walka także nie należy do szczególnie udanych. W czasie konfliktu Luffy może wykorzystywać i swobodnie przechodzić pomiędzy dwoma stylami: szybkim i siłowym. Przez większą część rozgrywki praktycznie nie zmieniałem tego pierwszego. Wyjątek stanowili bossowie, którzy paradoksalnie po zmianie stylu padali dosłownie po dwóch silnych ciosach, więc stawali się najzwyczajniej w świecie za łatwi. Na domiar złego działo się to jeszcze zanim rozwinąłem umiejętności protagonisty.

Bo wiedzieć musicie, że gra zawiera również kilka elementów gatunku RPG. Kilka odnóg rozwoju usprawniamy za doświadczenie zdobyte w misjach fabularnych, które zwykle polegają na typowym przynieś, wynieś, pozamiataj. Są tu oczywiście wyjątki od reguły, jednak twórcy w tym temacie poszli po linii najmniejszego oporu. By nie szukać daleko, przez pierwszych kilka godzin jedynie szukamy i rekrutujemy zagubionych na wyspie członków załogi. Spodziewamy się więc, że jest to przemyślany zabieg i potem gra mocno się zmieni. Niestety, gdy wesoła kompania jest w komplecie, zaczynamy ponownie wykonywać bliźniacze misje, a te bardziej rozbudowane, które próbują z całych sił być ciekawymi, zostają zaprzepaszczone przez nijakie mechaniki.

Misje jednak wykonujemy - nawet jeśli robimy to niekiedy z bólem - ponieważ twórcy w bardzo sprytny sposób wymusili to na fanach. Gra oferuje prosty system karmy, który opisuje nam, jak bardzo zbliżyliśmy się i poznaliśmy daną postać lub frakcję. Dopiero po uzyskaniu stu procent jesteśmy nagradzani specjalnymi scenami fabularnymi. Niby nic wielkiego, ale jeśli lubicie poznać całą historię... Cóż, ja lubię. Tak czy siak, to właśnie karma i uzyskane za nią nagrody popychają nas do brnięcia dalej. Sama historia rozkręca się tak po prawdzie dość późno, a i tak jest raczej sztampowa. Większość wątków niczym nie zaskakuje, a te są po prostu do bólu przewidywalne.

One Piece: World Seeker
Wrogów można powalać z zaskoczenia niczym asasyn.
One Piece: World Seeker
Lub w otwartej konfrontacji.

Cieszy zwyczajnie, tak po ludzku, patrzenie na gęby wszystkich tych kreowanych przez lata bohaterów. Miło zobaczyć ich ponownie na ekranie, do tego w nieco bardziej rozbudowanym tytule. Poszczególni członkowie załogi Słomkowego Kapelusza zachowali swój urok osobisty i jedynie chciałoby się częściej słyszeć ich głosy, bo większość dialogów nie jest niestety udźwiękowionych. Nowe, debiutujące postacie również nie odstają i idealnie wpasowują się w stylistykę anime. Obcowanie z nimi pomimo wszystkich niedociągnięć przynosi radość, choć zdaję sobie sprawę, że niektórzy ortodoksyjni fani mogą kręcić noskiem, bo nie jest to nic nowego i oczywiste, że nie każdemu taka forma przypadnie do gustu. Przygodę warto traktować po prostu jako kolejną wyprawę znanych postaci i nie doszukiwać się w niej objawienia czy, wręcz przeciwnie - herezji.

Zwłaszcza że nawet biorąc pod uwagę wszystkie niedociągnięcia tytuł naprawdę cieszy zmysły. Dożyliśmy czasów, w których gry nie odstają od swoich animowanych odpowiedników, a już na pewno nie mają się czego wstydzić. Produkcja jest śliczna pod każdym względem i aż chce się ją odkrywać, a że teren eksploracji nie należy do największych, jesteśmy w stanie bardzo szybko dotrzeć do miejsc, które swoim wykonaniem zapierają dech w piersiach. Przynajmniej fanów animacji, bo koneserzy realistycznej grafiki nie mają tu oczywiście czego szukać. Wielbiciele anime powinni być natomiast w siódmym niebie. Na pewno zaś należy docenić rewelacyjną ścieżkę dźwiękową, za którą odpowiada nie kto inny, jak Kohei Tanaka, który jest z serią od samego początku. Samo słuchanie poszczególnych utworów daje poczucie obcowania z kolejnym rozdziałem serii i nawet wprowadzenie w akompaniamencie jego muzyki wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. Piękny ukłon w stronę fanów, bo warto zaznaczyć, że nie każda gra na licencji anime korzysta ze zdolności oryginalnych kompozytorów.

One Piece: World Seeker
Lokacje są szczegółowe i dopracowane, choć nieco puste.
One Piece: World Seeker
Nie jest to przebój, ale tytuł ma swoje momenty!

Przyznam szczerze, że forma, w której podano grę, przypadła mi do gustu. Co więcej, jak do tej pory nie byłem fanem samej serii, tak w czasie ogrywania World Seekera klimat i postacie kupiły mnie na tyle, że zdecydowałem się zmierzyć z anime - chociaż nadal przeraża mnie liczba jego epizodów. Największym przeciwnikiem gracza jest tu monotonia, która jednak wkrada się w większość gier bazujących na schematach piaskownicy. Dla samej otoczki, humoru i zabawy warto zanurzyć się w świat growego One Piece. Jest to po prostu tytuł niewychylający się przed szereg, w każdym zakresie balansujący delikatnie na skraju przeciętności. Są w nim jednak elementy, które mogą przypaść do gustu. Nie można też powiedzieć, by gra była naprawdę zła, choć warto brać przy tym pod uwagę, że z okazji dwudziestolecia serii fani zdecydowanie zasłużyli na więcej.

06 Gamereactor Polska
6 / 10
+
Humor; graficznie gra cieszy oczy, a muzycznie raduje uszy; sposób poruszania się Luffy'ego; powrót znanych i lubianych postaci; system karmy; szukanie skarbów i niektóre misje poboczne...
-
...które jednak stają się bardzo szybko powtarzalne i nudne; niepełne udźwiękowienie dialogów; ładny, ale pusty i mały świat; kulejąca mechanika skradania i walki.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości