King of Meat
Glowmade chce przejąć fale radiowe w tej kooperacyjnej platformówce imprezowej skoncentrowanej na UGC, stylizowanej na brutalny teleturniej.
Jeszcze dziesięć lat temu pomysł grania w gry, których głównym celem było zbieranie kosmetyków i budowanie kolekcji opcji, był prawie nie do pomyślenia. Jasne, istniały opcje odblokowywania kamuflaży w strzelankach i tak dalej, zabawne sposoby na urozmaicenie doświadczenia, ale w tamtym czasie głównym sosem była sama rozgrywka. Potem przyszedł Fortnite i wszystko się bardzo zmieniło, do tego stopnia, że żyjemy w świecie napędzanym przez kosmetyki. Wspominam o tym, ponieważ podczas gdy King of Meat jest grą polegającą zasadniczo na pokonywaniu torów przeszkód, jest to również gra, która żyje i umiera dzięki swoim postępom i wpływom kosmetycznym.
W poprzednich zapowiedziach King of Meat wspominałem, że jest to swego rodzaju ewolucja Little Big Planet i systemów treści generowanych przez użytkowników (UGC), które Media Molecule zaprojektowali dla tej ukochanej serii. Warto o tym pamiętać, ponieważ deweloper Glowmade, twórca King of Meat, składa się z różnych Media Molecule weteranów, więc można powiedzieć, że jest to studio napędzane dużym doświadczeniem w projektach UGC.
W każdym razie, teraz wyobraźcie sobie świat z funkcjami UGC inspirowanymi LBP, tyle że osadzony w brutalnym, stylizowanym na fantasy teleturnieju w stylu Takeshi's Castle. Na papierze jest to zaskakujący zestaw składników, które zostały tutaj wrzucone do kotła, ale w praktyce ma to sens pod względem rozgrywki i założenia.
Wcielasz się w nienazwanego rywala, który musi zwiększyć swoją sławę, wskakując na poziomy stworzone przez programistów lub społeczność w świecie King of Meat, gdzie pokonywanie poziomów i jednoczesne gromadzenie najlepszego wyniku przyczynia się do otrzymanych nagród. A nagrody te mają postać trofeów, które służą do odblokowywania bardziej wymagających "lig" (zasadniczo dywizji, w których dostępne są trudniejsze poziomy) oraz w postaci dość typowych wyzwań - czy to pokonywania wrogów, ożywiania sojuszników, przechodzenia poziomów - wszystko po to, aby zarobić walutę, którą można wydać na kosmetyki o bardzo szerokim charakterze.
King of Meat nie jest grą, która tak naprawdę skupia się na głównej narracji, nie ma prawie żadnej historii, na którą warto zwrócić uwagę, a rozgrywka istnieje tylko w tych ręcznie wykonanych "lochach" i w obszarze centralnym, w którym możesz komunikować się z innymi graczami i kupować przedmioty od sprzedawców. Jest to skandaliczny przykład tego, gdzie poszły gry na żywo, ponieważ jest to projekt, w którym głównie musisz kierować się poczuciem zdobywania nowych przedmiotów kosmetycznych, aby ujawnić jakąkolwiek formę znaczącego postępu. Chyba, że masz na tyle dojrzałości, by po prostu rozkoszować się rozgrywką i docenić lochy oraz mechanikę UGC, którą zaprezentował Glowmade.
I w tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę, że chociaż prawdopodobnie można wyczuć, że nie jestem do końca na pokładzie z ogólną ideą King of Meat, projekt poziomów i lochy, które są w ofercie, są w rzeczywistości bardzo dobrze połączone. Mówimy o poziomach, które można ukończyć w 10-30 minut, w zależności od ich złożoności i tego, ile chcesz zbadać, i które są opracowane z głębokim systemem logicznym, który pozwala im ukryć wiele dodatkowych sekretów. Jeśli LBP był prekursorem systemów UGC, King of Meat jest wyraźną ewolucją. Nie oczekuj jednak niczego w stylu Dreams, ponieważ ten system UGC jest stworzony do budowy lochów, a nie do urzeczywistniania twoich najśmielszych marzeń. Mimo to system, który stworzył Glowmade jest początkowo łatwy do zagłębienia się i trudny do opanowania, ostatecznie zapewniając społeczności wspaniały sposób na szalenie i dalsze rozwijanie i rozwijanie tej gry w miarę upływu czasu.
Ale to jest kicker i czynnik decydujący o tym, czy przełamuje się z King of Meat. Czy społeczność będzie chciała zostać na dłużej? W tym miejscu nie jestem pewien, ponieważ podstawowa rozgrywka działa - nawet lepiej w trybie kooperacji - ale nie jestem do końca przekonany, że gracze będą chcieli wracać raz za razem. Nie ma w niej ducha rywalizacji, polegającego na chęci pokonania 99 innych graczy w twoim lobby w taki sam sposób, jak robi to kosmetycznie napędzany battle royale, ani intensywnej natury strzelanki na arenie z głupimi kosmetykami, na które warto polować. Jest to w większości platformówka kooperacyjna z dość prymitywną mechaniką rozwiązywania zagadek i walki, a dla mnie rozgrywka nie jest wystarczająco silna, aby zachęcić mnie do wykonywania przepustek bojowych i wyzwań, aby zarabiać waluty i kupować skórki, emotikony, sztandary i tak dalej...
Glowmade zapewnił, że istnieje wiele opcji dotyczących użytecznej broni, wrogów do pokonania i dodatkowych mechanik do opanowania w postaci umiejętności Glory Moves. Poza tym kierunek artystyczny jest piękny i kolorowy, sposób, w jaki animowane filmy w postaci fragmentów telewizyjnych są wykorzystywane jako samouczki i do rozbijania rozgrywki jest fantastyczny, HUD zaprojektowany tak, aby wyglądał jak nakładka transmisyjna, to świetna koncepcja, a humor jest rozkoszą i bardzo pasuje do marki studia z siedzibą w Guildford. Ale czy to wszystko wystarczy, aby chcieć wracać do King of Meat ? Nie jestem przekonany.
Wydaje się to dziwną rzeczą, ale kwestionuję pomysł, aby pobierać nieco ponad 20 funtów za tę grę, nie dlatego, że jest zbyt droga w stosunku do tego, co dostajesz, ale ze względu na fakt, że opłata za wejście ograniczy liczbę graczy, którzy ją sprawdzą, w porównaniu do gdyby zadebiutowała jako projekt "free-to-play". A także dlatego, że struktura progresji King of Meat krzyczy o strukturze, którą i tak zwykle widzimy w grach free-to-play.
Jest coś nie tak ze sposobem, w jaki King of Meat jest połączone i chociaż nie zaprzeczę, że rozgrywka ma swoje momenty i że Glowmade ma tutaj wizję, która może się udać i prowadzić do dużej zabawy dla graczy na całym świecie, nie mogę też pozbyć się wrażenia, że King of Meat będzie walczyć o utrzymanie uwagi gracza na dłuższą metę. Mam nadzieję, że się mylę, ale po godzinach, które spędziłem na tej recenzji, nie mam ochoty wracać po więcej...










