Polski
Gamereactor
zapowiedzi
Command & Conquer Remastered Collection

Command & Conquer Remastered Collection - zapowiedź

Powrót legendy czy wspomnienie dawnej świetności?

HQ
Command & Conquer Remastered Collection

Istnieje powód, dla którego Command & Conquer jest uważany za bożyszcze tłumów wśród fanów gier RTS. Dune II od Westwood Studio stworzyła solidne fundamenty pod serię, ale to pierwszej odsłonie C&C (nieoficjalnie zatytułowanej Tiberian Dawn) udało się przebić do mainstreamowej świadomości. Rozgrywka w oryginale, choć prymitywna, jak na dzisiejsze standardy, była onegdaj wielkim osiągnięciem, które na całym gatunku odcisnęło piętno tak silne, że odczuwalne do dziś.

Pomogło to studiu Westwood w powtórzeniu sukcesu dokładnie rok później dzięki Red Alert, kontynuacji, która poprowadziła serię w nowym kierunku, dodając narzędzia do edycji map i przenosząc geniusz scenek FMV na wyższy poziom. Marka Command & Conquer była zawsze otwarta na zmiany, dzięki czemu udało się jej stworzyć naprawdę bogate dziedzictwo i stać się jedną z najważniejszych serii strategii w historii gier wideo. Pomimo nowatorskich mechanik, mnóstwa kontynuacji, zaniku pięknych FMV (wraz z pojawieniem się Tima Curry'ego) seria po prostu... dryfowała w niebycie.

A teraz powraca. Czy w erze remasterów i remake'ów mogliśmy dostać coś lepszego niż odświeżoną wersję gry, która zdefiniowała cały gatunek? Mieliśmy okazję przyjrzeć się bliżej pracy nad przywróceniem do życia klasycznego RTS-a. Odpowiada za nią studio Petroglyph (kluczowy wkład w projekt ma Lemon Sky Studios), deweloper, który można powiedzieć, że powstał z popiołów pozostałych po Westwood.

To jest reklama:
Command & Conquer Remastered Collection

Przede wszystkim zacznijmy od tego, że Command & Conquer Remastered Collection to skrupulatnie odświeżone wersje pierwszych dwóch odsłon serii - Tiberian Dawn i Red Alert - które będą dostępne na pecetowym rynku (Origin, Steam) w jednym pakiecie od piątego czerwca.

Dużą częścią projektu jest sama społeczność graczy. Remaster ogłoszono w 2018 roku, jeszcze zanim twórcy rozpoczęli prace nad grą, co miało zaangażować fanów w rozwój produkcji. Współpracując z niewielką grupą zagorzałych fanów zwanych „Radą społeczności", przez ostatnie półtora roku deweloperzy prowadzili otwarty dialog z graczami.

Zespół deweloperski bardzo opierał się na społeczności fanów podczas tworzenia projektu, a ci mieli naprawdę olbrzymi wpływ na jego całokształt. Przykładowo, za ścieżkę dźwiękową produkcji odpowiada fanowski zespół The Tiberian Sons. Również okładka pudełka została zainspirowana grafiką stworzoną przez członka społeczności.

To jest reklama:
Command & Conquer Remastered Collection

„Próbowaliśmy wykorzystać każdą okazję, by przelać pasję w ten projekt", powiedział nam Jim Vessella ze studia, wyjaśniając, w jaki sposób twórcy próbowali uchwycić ducha oryginału, łącząc go z subtelnymi, nowoczesnymi akcentami. Zespół całkowicie przebudował tryb jednoosobowy i stworzył nowy interfejs użytkownika, a całość została wzbogacona o bonusową galerię wraz z materiałami filmowymi i notatkami deweloperów. Produkcja odnosi się do oryginału z szacunkiem, jednocześnie dokładając wszelkich starań, by doświadczenie było płynniejsze.

Mieliśmy również okazję zapoznać się z rozgrywką, najpierw przyglądając się jednej z naszych ulubionych gier z lat dziewięćdziesiątych: Command & Conquer: Red Alert. Całość zasadniczo utrzymuje swój klasyczny nastrój, tym razem po prostu w wyższej rozdzielczości, ale w każdym momencie można przełączać się między starą a nową szatą graficzną (tylko w kampanii, nie w multiplayerze). Co więcej, odświeżono również muzykę i efekty dźwiękowe, podobnie jak siedem godzin utworów Franka Klepackiego.

Ogrywane przez nas demo prezentowało początek kampanii Red Alert. Podczas pokazu dowiedzieliśmy się, w jaki sposób oryginalny kod źródłowy został wykorzystany przy tworzeniu remastera. Przebudowa była gruntowna, szczególnie pod względem artystycznym, ale dzięki temu można teraz dowolnie pomniejszać i powiększać pole bitwy, by uzyskać lepszy podgląd. Chociaż nowa oprawa jest bardzo retro, gdy porównywaliśmy ją ze starą, widzieliśmy, ile wysiłku włożono w stworzenie czegoś, co wydaje się klasyczne, ale nie archaiczne.

Command & Conquer Remastered Collection

Jeśli chodzi o interfejs, stworzono nowy ekran tytułowy i analizę wyników po meczu, ale przebudowano również cały pasek boczny (podobno była to pierwsza poważna prośba społeczności). Mówiąc najprościej, gracze chcieli, aby przypominał on interfejs, którzy znamy z dzisiejszych gier. Tym sposobem otrzymaliśmy do dyspozycji osiemnaście slotów, a także skróty klawiszowe i podpowiedzi, wyświetla się na nim nawet kolejka jednostek. Co więcej, zespół zwrócił uwagę na efekty wybuchów; niektóre zostały przedłużone (np. atomówka i działo jonowe), co zwiększa ich impakt.

Petroglyph próbował zachować odpowiedni balans w kwestiach rozgrywki. Chociaż dodano kolejkowanie jednostek, wielu zauważy, że w remasterze zabrakło „ruchu ataku". Sama możliwość wysłania tłumu jednostek masowo zaburzała gameplay, ponieważ sztuczna inteligencja przeciwników nie mogła sobie poradzić z takimi ruchami (w obu grach zaimplementowano AI z Red Alert), więc zrezygnowano z tej funkcji. Wszystkie swoje jednostki musimy zatem osobno namierzać, tak jak w 1995 roku.

Jednak nie wszystko pozostało bez zmian w kwestii rozgrywki. Wprowadzono nowe opcje sterowania, w tym zmienną prędkość gry, a także możliwość wyboru między starszym a bardziej nowoczesnym mapowaniem przycisków (można zdecydować, czy chce się grać za pomocą lewego, czy prawego kliknięcia myszy). Dość wierny oryginałowi pozostał jednak tryb wieloosobowy. Petroglyph zdecydował się nie grzebać w nim zanadto.

Command & Conquer Remastered Collection

Po demie Red Alert zabraliśmy się za Tiberian Dawn - grę, od której wszystko się zaczęło dwadzieścia pięć lat temu. Nowa wersja zawiera wszystkie klasyczne misje (pozbawione starych błędów), w tym ich różne warianty, a także misje ekspansji. Nowością w kolekcji jest wspomniany ekran wyboru misji, który śledzi postępy gracza, a misje konsolowe z wersji na Nintendo 64 i pierwszego PlayStation są teraz po raz pierwszy dostępne na PC. Tiberian Dawn korzysta również z kilku ulepszeń Red Alerta, w tym opcji wyboru poziomu trudności, a także potyczek dla czterech graczy.

Filmowe scenki przerywnikowe były i pozostają ogromną częścią uroku pierwszego C&C. Deweloperom udało się odnaleźć archiwum starych taśm wideo i chociaż były one w zbyt niskiej rozdzielczości, społeczność fanów pomogła stworzyć algorytm, który poprawił jakość obrazu i dźwięku. Po ukończeniu misji głównej odblokowują się materiały zakulisowe trwające ponad cztery godziny, co stanowi potencjalną skarbnicę informacji poufnych dla długoletnich fanów.

Wreszcie możemy przejść do tematu wsparcia dla modów, które będzie istnieć dzięki przebudowanemu edytorowi map, chociaż powiedziano nam, że możemy spodziewać się znacznie więcej. Jeśli chodzi o to, czy po remasterach doczekamy się nowych odsłon serii, a nawet debiutu na scenie esportowej (twórcy przyznają, że tak klasyczne gry mogą się nie nadawać, ale kto wie), pozostaje pytanie, jak duże zainteresowanie marką zdołają one wzbudzić po swojej premierze, która nastąpi piątego czerwca. Wtedy właśnie dowiemy się, czy Command & Conquer przetrwa próbę czasu, czy też niegdyś dumna seria pozostanie w niebycie, stając się ledwie wspomnieniem dawnej świetności.

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości