Pod koniec maja Sony zapowiedziało Concord, opracowany przez Firewalk Studios. Został on pokazany za pomocą prerenderowanego zwiastuna, a po wydarzeniu Sony czekała wtedy mała prezentacja rozgrywki. Stwierdzenie, że gra wystartowała z przytupem, byłoby kłamstwem, ponieważ nasze sekcje komentarzy i media społecznościowe, a także inne główne fora poświęcone grom szybko zaczęły wypełniać się krytyką rozgrywki, która nie wyglądała na szczególnie wciągającą, a projekt postaci wyglądał tak anonimowo, że ledwo pamiętamy, jak wyglądają wojownicy nawet po zagraniu w nią.
Co więc było wtedy na pokaz? Cóż, drużynowa gra akcji w tym samym duchu co Overwatch, ale też obficie zapożyczająca z tytułów takich jak Apex Legends, Paladins, a nawet Lawbreakers Cliffa Bleszinskiego. Tak zwana strzelanka Hero Shooter. Jest to rodzaj gry, na który zdecydowanie istnieje rynek, ale ludzie wydawali się nie widzieć powodu, aby w nią grać. Publiczność PlayStation jest wymagająca, przyzwyczajona do pierwszorzędnej rozrywki od Sony, a to po prostu nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.
Oznaczało to, że zainteresowanie grą było minimalne, a kiedy w lipcu uruchomiono betę, liczba graczy była niepokojąco niska. Być może Firewalk Studios i Sony liczyły na to, że zainteresowanie wzrośnie, bo w następnym miesiącu (23 sierpnia) przyszedł czas na premierę. Nie minęło jednak wiele godzin, zanim poczuliśmy, że coś jest nie tak. Sześć godzin po premierze gry - mniej więcej w czasie, gdy serwery mają problemy z popularnymi tytułami - było co najwyżej 697 graczy grających jednocześnie przez Steam. Absolutnie jeżąca włosy na głowie niska figura.
Potem już nie było lepiej, a raczej gorzej. Liczono na to, że będą to tylko gracze na PC, którzy przegapili Concord, ale że znalazła dużą publiczność na PlayStation. Wczoraj dostaliśmy dowód na to, że tak nie było. Sony ogłosiło, że po prostu wyciąga wtyczkę z Concord, wstrzymując sprzedaż i zamykając serwery. Ci, którzy kupili grę, odzyskają swoje pieniądze, co Microsoft wcześniej zastosował po flopie Redfall.
Kontynuując rozmowę o Redfall, który w zeszłym roku zaliczył bezprecedensową klapę, a także został przedwcześnie anulowany - osiągnął maksymalną liczbę 6124 jednoczesnych graczy za pośrednictwem Steam. Uważano, że jest niewiarygodnie zły, ale Concord (jak wspomniano powyżej) osiągnął szczyt na poziomie 697. To, że Redfall był prawie dziesięć razy bardziej popularny, być może pokazuje rozmiar flopa. Nawet znienawidzony The Lord of the Rings: Gollum, największa flopa i być może najgorsza gra zeszłego roku, dotarł do większej liczby graczy niż Concord.
Gra była rozwijana przez około osiem lat, a jej szacowany budżet wynosił od 100 do 200 milionów dolarów. Wiemy, że Sony powiedziało "nie " tworzeniu nowego Twisted Metalu, a także anulowało tytuł wieloosobowy The Last of Us: Factions. Rozsądnie rzecz biorąc, wszystkie pieniądze Concord kosztowałyby zarówno stworzenie Twisted Metalu, jak i wykończenie frakcji.
Dlaczego więc tak bardzo się na to zdecydowali? Nie jest tajemnicą, że Sony ograniczyło swoje duże przygody dla jednego gracza, a zamiast tego skupia się coraz bardziej na projektach usług na żywo. Nie dlatego, że ich społeczność o to prosiła, ale dlatego, że są uważani za bardziej dochodowych. Wciąż mają wiele projektów w przygotowaniu i można podejrzewać, że dziwny menedżer w dziale PlayStation nerwowo przegląda teraz projekty, nad którymi pracują.
Jak wspomniałem wcześniej, każdy chce stworzyć kolejną dużą grę wieloosobową, za wszelką cenę, ponieważ potencjalne zyski mogą być w połowie nieskończone. Ale jest rynek tylko na kilka takich tytułów, co sprawia, że jest to niezwykle trudny cel do osiągnięcia. Miejmy nadzieję, że wahadło w końcu zacznie się odchylać do tyłu (spójrz na gry takie jak Hogwarts Legacy, Black Myth: Wukong, Marvel's Spider-Man 2, Elden Ring i Dragon's Dogma 2 - żeby wymienić tylko kilka), ale zdecydowanie jeszcze tam nie jesteśmy.
Co więc poszło nie tak z Concord ?
Jednym z dużych problemów jest to, że strzelanki z bohaterami to dość ciasny rynek. Nie mówię, że nie może się rozwijać, ale aby gra radziła sobie bardzo dobrze, musi brać graczy od innych wielkich graczy w tej kategorii. A potem musi być tak dobry i wyjątkowy, żeby ludzie czuli, że warto go zmienić. Jak napisał Petter w naszej recenzji: "Biorąc pod uwagę, że tak hojnie zapożyczyli się z Paladins, Overwatch, a nawet Lawbreakers, a tym samym nie udało im się zbudować własnej tożsamości, nie ma powodu, abym kontynuował grę - skoro zamiast tego mogę nadal cieszyć się oryginałami".
Kolejnym dużym problemem są jego bohaterowie. Od zarania dziejów, kiedy tak zwana reprezentacja, inkluzywność i różnorodność w przemyśle rozrywkowym były dość słabe, wahadło przechyliło się niemal w drugą stronę. Dziś wydaje się, że twórcy filmów i gier prawie utknęli z jakimś szablonem, którego należy przestrzegać, aby uwzględnić wszystko, co oznacza, że kreatywność spada, gdy rzeczy muszą być w określony sposób. To, że było to szczególnie ważne w Concord, jest oczywiste i już kiedy gra została pokazana po raz pierwszy, widzieliśmy, jak wyraźnie widoczne są zaimki wszystkich postaci. Możesz myśleć o tym, co chcesz (i możesz śmiało powiedzieć, że ludzie to robili), ale jasne jest, że zaraz potem pojawiła się dość zróżnicowana grupa ludzi, którzy zrezygnowali z gry bez mrugnięcia okiem.
Kiedy ten szablon zostanie połączony z uwzględnieniem innych dominujących trendów, takich jak pozytywizm ciała i przekonanie, że nie wszyscy bohaterowie muszą być przystojni, otrzymujemy grupę postaci, które wydają się zaprojektowane tak, aby pocierać wszystkich w niewłaściwy sposób, a nie tworzyć naprawdę fajne postacie. Kolekcja wojowników z bardzo średniej półki, jeśli można tak powiedzieć, którzy całkowicie nie potrafią stworzyć żadnego zaangażowania. Ostatecznie, gdy dodamy do tego kiepskie wyczucie mody ze strony twórców (fryzury, ubrania i tak dalej), mamy grupę bohaterów, na których ludzie nie dbają. Nie dlatego, że identyfikuję się ze Street Fighter-Guile, Dead or Alive-Kasumi i Overwatch-Winston, że gram nimi – tylko dlatego, że są wszystkim, czym ja nie jestem.
Innym ogólnym błędem było pobieranie opłat za Concord. Tam, gdzie Fortnite, Apexz Legends i Overwatch 2 są darmowe, Sony zamiast tego pobierało 35 GBP. Za te pieniądze otrzymujesz grę wieloosobową, która wygląda na darmową pod każdym względem, ale wiemy na pewno, że pojawi się dodatkowa zawartość, która kosztuje dodatkowo. Oznaczało to, że bardzo niewiele osób było skłonnych przetestować, czy to coś dla nich.
Wreszcie jest fakt, że gra nie była zbyt dobra. Też nieźle, ale znowu średnia. Przyznaliśmy jej ocenę sześć, a w recenzji Petter napisał między innymi, że "Koniec końców, Concord nie jest złą grą. Wcale. Jest przejezdny, na całej długości. Mecze są w porządku pod względem wartości rozrywkowej, rozgrywka jest w porządku, a twórcy wykonali przyzwoitą robotę, budując własny festiwal bohaterów w oparciu o osiągnięcia Blizzarda. Oprócz... Stworzenie znośnej gry, która jest po prostu w porządku, oczywiście nie wystarczy w ostrej konkurencji, która istnieje. Concord musiałaby przewyższyć inne gry, z którymi konkuruje, aby ludzie chcieli się przełączyć.
Wkomunikacie prasowym potwierdzającym zamknięcie Concord Sony pisze: "zdecydowaliśmy się wyłączyć grę z dniem 6 września 2024 r. i zbadać alternatywy, w tym te, które lepiej dotrą do naszych graczy". To sprawia, że brzmi to tak, jakby Sony nie wykluczało możliwości powrotu Concord w końcu, a potem prawdopodobnie jako free-to-play. Wątpię jednak, by tak się stało. W końcu ludzie nawet nie chcieli grać w Concord, kiedy była darmowa z betą w lipcu, a powyżej wymieniłem kilka oczywistych wad. Nie sądzę też, aby zarówno Firewalk Studios, jak i Sony były chętne do podjęcia kolejnej próby premiery, po której nastąpiłaby kolejna potencjalna klapa.
Domyślam się, że zamiast zostać zapomniany, gra pozostanie na lodzie, dopóki nie usłyszymy w wywiadzie, że została anulowana na dobre za kilka lat. Mając zaledwie dwa tygodnie na rynku i ten zadziwiająco słaby wynik, Concord będzie uważany za największą klapę gier wszech czasów i podejrzewam, że jeszcze przez długi czas będzie postrzegany jako przestroga w edukacji i wśród deweloperów.