Tego lata w końcu doczekaliśmy się pierwszego rozszerzenia, Night Springs, za Alan Wake 2. Zupełnie inna historia, która składała się z trzech oddzielnych przygód z własnymi motywami i atmosferami. Był to zabawny dodatek, chociaż sam w sobie nie wnosił zbyt wiele i całkowicie brakowało mu klimatu oryginalnej gry. Teraz ukazała się druga i ostatnia część dodatku, The Lake House, która jest zupełnie innym doświadczeniem niż poprzedni dodatek.
Tym razem nie wcielamy się w Alana Wake'a, Sagę Anderson ani żadną inną postać z Night Springs. Zamiast tego jest to zupełnie nowy bohater, którego Remedy pozwala nam kontrolować, o imieniu Kiran Estevez, który pracuje jako agent dla FBC (Federalnego Biura Kontroli). Coś poszło bardzo nie tak w tajnym centrum badawczym w Cauldron Lake, co może mieć katastrofalne konsekwencje dla Bright Falls, jeśli Estevez nie położy temu kresu.
Akcja The Lake House rozgrywa się tuż przed wydarzeniami z Alan Wake 2 i rozgrywa się w całości w zimnym i upiornym laboratorium. Kiedy Estevez wchodzi do środka, naprawdę czuje się jak w nawiedzonym domu, a otoczenie sugeruje, że ludzie opuścili go w pośpiechu. Dokumenty zza biurka i rozmowy e-mailowe mówią nam, że stało się coś naprawdę złego i że nie wszystko jest tu tak. Sama Saga wspomina w głównej grze, że stacja została zaatakowana przez Mrocznego Prescenta i nikt tego nie przeżył. Tajemnica jest złożona i każdy, kto chce wszystko w pełni zrozumieć, może spodziewać się, że będzie musiał przeczytać dziesiątki artykułów, aby ułożyć puzzle.
Podczas gdy Night Springs nie przypominało zbytnio głównej gry, to rozszerzenie bardziej ją przypomina. Atmosfera jest naprawdę przerażająca, z ciemnymi korytarzami przypominającymi sekwencję z głównej gry, w której eksplorowaliśmy centrum odnowy biologicznej. Z powrotem mamy różne "jumpscare'y, w których udręczeni ludzie zasłaniają ekran przerażającymi krzykami, a amunicja jest rzadkością, w przeciwieństwie do odcinka w Night Springs, gdzie graliśmy jako Rose pompująca ołów w pióropusz wrogów. Jednocześnie nie da się uciec od faktu, że The Lake House bardziej wiąże się z Remedy's Control i przygotowuje grunt pod kontynuację gry.
Przejście rozszerzenia zajmuje od dwóch do trzech godzin, a tempo jest dość wolne. W rzeczywistości momentów, w których pojawiają się wrogowie i trzeba ich zabić, jest stosunkowo niewiele. Zamiast tego większość czasu spędza się na zwiedzaniu, słuchaniu i czytaniu sporej ilości ekspozycji. Pojawia się jednak zupełnie nowy rodzaj wroga, który żyje na obrazach, które według naukowców mogą wykorzystywać mistyczne moce, które również mają opowieści Wake'a. Wrogowie, którzy mogą nagle wyłonić się z obrazów, są całkowicie odporni na latarkę i zwykłą broń palną. Kiran Estevez nie ma więc innego wyjścia, jak tylko odwrócić się plecami i szukać schronienia, gdyby ją odkryli. Przynajmniej do ostatniej godziny dodatku, kiedy to dostaje w swoje ręce broń, jakiej jeszcze nie widziała seria.
Często wspomina się o Wake, ale także o Rudolfie Lane, którego gracze poznali w pierwszej grze o Alanie Wake'u. To sam Lane namalował obrazy, z których wyłaniają się demony, co oznacza, że nie tylko autor ma związek z tymi niewyjaśnionymi siłami. Placówka jest prowadzona przez męża i żonę Julesa i Dianę Mormont, ale czy ich badania były pomocne w położeniu kresu koszmarom, które charakteryzowały serię gier, pozostawiam Wam to sami. Ale mogę przynajmniej powiedzieć, że historia nie kręci się wyłącznie wokół autora, a zamiast tego w centrum znajdują się inne postacie.
Wizualnie możesz spodziewać się designu, który emanuje luksusem. Styl przywodzi na myśl Alan Wake 2, ale z elementami surowego brutalizmu, który charakteryzuje Control. Postacie i otoczenie są szczegółowe, a technologia zachwyca hojnym wykorzystaniem ray tracingu i pełnego śledzenia ścieżek. Rezultatem są wyjątkowe odbicia, oświetlenie i cienie, które naprawdę poprawiają atmosferę. Remedy popycha swój silnik Northlight do granic możliwości i widać to w każdym szczególe.
Podsumowując, The Lake House to klimatyczna i ciekawa przygoda, która zdecydowanie warta jest fanów Control i czasu Alana Wake'a. Szkoda tylko, że narracja gry nie ogranicza się tak bardzo do czytania rozmów e-mailowych, notatek i innych dokumentów, co spowalnia tempo, które i tak jest już stosunkowo wolne. Jednak Kiran Estevez jest dobrze napisaną główną postacią w historii, która zostanie ze mną na długo i mam nadzieję, że w przyszłości zobaczę ją znacznie częściej.